Johenn (93)

Johenn

Drzwi z hukiem otworzyły się i powoli wszedł przez nie zakapturzony, wysoki mężczyzna w ciemnoczerwonym płaszczu ze złotymi zdobieniami. Rozejrzał się i zaklął.
- Nikogo tu nie ma? No to kto ma podziwiać. moje wejście. Nieważne...
I ściągnął kaptur z głowy. Brązowe włosy opadły mu na ramiona. Rozsunął poły płaszcza. Pod nią, na czarnej szacie miał zbroje zrobioną z jakiegoś ciemnego metalu, ze srebrnymi zdobieniami.
Przy pasie miał dwa skórzane bukłaki, a z drugiej strony sztylet, w zdobionej pochwie. Podrapał się po bliźnie na policzku. Oparł się na drewnianym kosturze. Jego zielone oczy omiatały pokój.
Prosty drewniany, ale mocny stół, swa krzesła, kominek, okno było zakratowane. Westchnął i sięgnął do kieszeni płaszcza wyjmując fajkę. Napchał do niego trochę ziela, z mieszka przytroczonego do paska. Za palcu wskazującym pojawił się ogień, co sugerowało, że był magiem. Zapalił fajkę i zaciągnął się dymem.

Corin

-Witaj.
* powiedziała istota siedząca pod stołem z obecności której wcześniej nie zdałeś sobie sprawy *
-Cóż cię sprowadza w moje skromne progi?
* gnom wygramolił się spod stołu przewracając przy tym krzesło *

Johenn

Odwrócił się i spojrzał na gnoma z zaskoczeniem.
- [i]Witaj... Jestem Johenn Fawlick. [/i]
Wyjął fajkę z ust i usiadł na jednym krześle. I spojrzał na gnoma.
- Więc... no... - nadal był zaskoczony pojawieniem się tej istotki - No, chciałem do klanu dołączyć.

Corin

- Zaskakujące.
* Roześmiał się gnom, a z ust jego wyziew zawierający potężną ilości alkoholu wyłonił się *
- Godność ma Corin.
* Powiedział po chwili, opanowawszy całkowicie śmiech *
- Opowiedz mi zatem coś o sobie drogi Johennie.
* Postawił na stole dwa kieliszki i podszedł do barku *

Johenn

Johenn uśmiechnął się. Alkohol, najlepszy wynalazek na świecie. Dodający odwagi. Długo by wymieniać jego zalety. Wada była tylko jedna: łeb potem bolał...
Zaciągnąl się dymem z fajki.
- Więc jestem magiem. Dużo podróżowałem, chyba z pół świata, żem widział. Nie uwierzysz, więc ci nie będę opowiadał. Studiowałem u Bardoka z Nivueth, Faldira Potęznego i u innych magów. Zapewne ich nie znasz, ale to bardzo dobry magowie. Ale parają się czarną magią, więc mogą narazić się kilku ludziom...

Corin

- O, Bardoka powiadasz, Faldira ... hmm... faktycznie nie znam.
* zaśmiał się wniebogłosy *
- Ale owszem wierzę.
* Skłonił się *
- Powiedz mi zatem, co po takich wspaniałych podróżach skłoniło cię by stanąć u wrót naszej Cytadeli ?
* odczepił od medalika na szyi srebrny kluczyk i zaczął nim majstrować przy barkowym zamku *

Johenn

- A no w końcu pomyślałem, że może bym gdzieś na stałe osiadł. No to podczas podróży się dowiedziałem, że dobrym miejscem jest Oligon. No i jestem tu od tygodnia jednego czy dwóch. I myślę sobie. Sam jako ten palec jestem, bo tu ni żadnej rodziny, ni przyjaciół. No i posłyszałem o klanach, że to przyjmują i, że jak się dobrze trafi to i niezła kompania jest, co z nią i wypić, i podróżować, i walczyć ramie w ramie. No to postanowiłem zajrzeć. Do Wilczych Braci nie, bo po pierwsze to zakonnicy, a życie zakonnika nudne jest, a po drugie te wilki jakoś mi zoofilią na mile dwie zajeżdżają. No a wy! Porządny klan...
Uśmiechnał się nieznacznie wypuszczając kłąb dymu z ust.

Corin

* Wybuchnął śmiechem, otworzył barek i wyciągnął dwie flaszki podejrzanego żółtego specyfiku z wizerunkiem owieczki na banderoli. *
- Nie wnikajmy w tajemnicze rytuały braci i ojców wielokrotnie wilkami przełożonych. Jeszcze jedno pytanko wstępne i przechodzimy do rekrutacji właściwej.
* zaczął wkręcać korkociąg w korek jednej z butelek *
- Powiedz mi dlaczego powinniśmy cię przyjąć, co wniesiesz swoją osobą do naszego klanu.

Johenn

- Dlaczego, dlaczego... Myślę sobie, bo, żem słyszał, a co bardzo mnie zdziwiło, że w klanie osób mało. To sobie myślę, skoro ich mało to się każda ręka do pomocy przyda. No i będę pomagał.
Zamyślił się na chwile i wciągnął dym z fajki. Potem go wypuścił, a dym układał się w okręgi i rozpływał się w powietrzu.
- Jak wojenka z innym z klanem przyjdzie to się stawie, no i zawsze coś z kiesy wyściubię, bo troszkę pracuje, a każda moneta się przyda

Corin

- W porządku.
* uśmiechnął się przebiegle *
- No to przechodzimy do rekrutacji właściwej. Jak uda ci się mnie przepić to masz moje poparcie jeżeli chodzi o twoją kandydaturę.
* jednym pewnym ruchem wyszarpnął korek z butelki i rozlał specyfik do kieliszków potocznie szklanicami zwanych *

Johenn

- Oj, no nie wiem. Bywało, że z krasnoludami piłem w zawody i tempa dorównywałem. A oni panie z wiader piją, a nie z jakiś szklaneczek.
Większość życia spędził w karczach pijąc na umór. Gdy podróżował z drużyną krasnoludzkich najemników zdobył sobie ich sympatie chlaniem. Ale nie wiedział jakim zawodnikiem jest gnom. I wolał tego nie ignorować. Wziął jedno naczynie przejechał palcem po jego brzegach brzegach. W końcu chwycił je i wychylił.

Corin

- Brawo za odwagę.
* zaśmiał się i pochylił nad stołem łapiąc szklankę zębami ... wygiął sie w tył wypił i odstawił szklankę nie używając rąk *

Johenn

Uśmiechnął się. Tym razem wyjął fajkę z ust i odwrócił. Uderzył o blat stołu, wytrzepując spopielony już tytoń. Schował fajkę za pazuchę. Dolał sobie do szklanki i wypił.
Oblizał wargi.

Arvangen

*Zdyszany półelf wparował do sali po czym zabrał flaszke ze stołu i srebrny kluczyk od gnoma. Już miał wychodzić, gdzy nagle coś sobie przypomniał i odwracając się powiedział:* Gratulacje! Witaj w klanie Johenn!!!

Corin

* rzucił spojrzenie pełne boleści w stronę kluczyka i butelki *
- gratulacje...