Rodzeństwa walka (z) piciem

Iscario

*Złodziejka weszła do klanowej karczmy, widocznie strudzona. Niewinnie wyglądający kosz wiklinowy na stół odłożyła, i ściągnęła płaszcz.*
gdzież ten leń się podział... pewnie z ogrodu jeszcze nie wyszedł...
*Wyszła na korytarz, by przynieść trzy niewielkie beczułki. Dziewczyna zła była na siebie, że służbie nie pozwoliła trunków wnieść, ale z pewnością wstrząsnęliby trunek niepomiernie, i plan Iscario spaliłby na panewce.
Kiedy wniosła trzecią beczułkę, z rezygnacją wychyliła się za próg. W końcu jeszcze duże beczki zostały do wniesienia. Zawołała donośnie, by echo rozniosło się w korytarzu*
Nemeless! Skarbie ty mój... czy coś...Pozwól tutaj!

Nemeless Eren

*Po chwili dotarł Nemeless pod drzwi karczmy, zauważył kilka dużych beczek zostawionych u progu*
Ach ta moja siostra zostawiła beczki bez opieki... jeszcze rozkradną zbóje jakie. Chyba myśli ze jak ona jest złodziejka to już nie musi sie bać...
*Chwycił pierwsza z brzegu i powoli zaczął wnosić do środka*
To już ostania. Chwilkę to trwało ale teraz możemy przejść do tej ciekawszej części pojedynku
*uśmiechnął sie mimowolnie*

Iscario

*z uwagą patrzyła na przenoszenie beczek. Słowa nie powiedziała, by delikatnie je traktować... miała tylko nadzieję, że "początki", najmocniejsza cześć trunku pozostała na powierzchni. W końcu trzeba jakoś wyrównać szanse...!*
Doskonale, tylko szklanice jakieś daj, jak możesz... można by zaryzykować picie z beczek, ale jak któreś się spije, to jeszcze gotowe utonąć...
*usiadła wygodnie, opierając plecy o ścianę. Zwinnie otworzyła pierwszą beczułkę*

Nemeless Eren

Oj nie siostra!
*rzekł połelf i usiadł na wyjątkowo zakurzonym krześle*
Ja za gospodarza tu nie będę robił... To ty mnie wyzwałaś, przynieś jakieś dwa wiadra tylko takie większe.A ja sobie tu spokojnie zaczekam. O i jakbyś mogła to zrób mi jakiś obiad przy okazji... bo strasznie zgłodniałem, a nie mam zwyczaju pic na głodnego.
*rzekłszy to zapalił fajkę, zaciągnął sie dymem i czekał na reakcje siostry*

Iscario

*z uśmiechem wstała z miejsca, i ruszyła za kontuar. Tam znikła bratu z oczu. Niebawem wróciła, z dwoma kuflami, które co prawda bardziej miski słusznej wielkości przypominały.Czyste kufle
(za to skraj bluzki dziwnie szaro ubrudzony)
postawiła na stole*

Ach tak...! i Twój obiad, kochanie...
*Z równie anielskim uśmiechem co na początku położyła na stole sucharki, zawinięte w serwetkę*
Smacznego, braciszku. Lekkostrawne, więc łatwo będzie ci pod to pić!
*zadowolona z figla, usiadła na swoim miejscu*

Arvangen

Aaa... tu są. *pomyślał widząc swoich podopiecznych* Jak zwykle nie robią niczego pożytecznego. Będę w końcu musiał zorganizować im jakieś zajęcia, nauczyć ich czegoś, bo tylko żłopiąc daleko nie zajdą, choć picie też sie przydaje.. hehe...*Arvangen przypomniał sobie liczne pojedynki, w których uczestniczył jeszcze kilka lat temu* Muszą pamiętać, że mają być elitą. Najlepszymi z najlepszych. Aliptae Bellatoris Gentis!

Iscario

*obejrzała się na nowo przybyłego*
Mistrzu...! Jak dobrze cię widzieć. Rozstrzygać będziemy sporną kwestię... Spory rodzinne, rzekłabym. *złodziejka uśmiechnęła się lekko. Niejasno pomyślała, od kiedy to spory rodzinne na szali mają taniec na stole przeciwnika, ale nie odważyła się tego powiedzieć na głos*

Nemeless Eren

*Nemeless spojrzał w kierunku ubrudzonej bluzki, ale nie śmiał spytać co sie stało... w sumie chyba wołał nie wiedzieć...W tym samym momencie usłyszał dziwny dźwięk, tak jak sie spodziewał
przed rodzeństwem zmaterializował sie ich Władca
Arvangen oj to nie wróży nic dobrego pomyślał złodziej rzekł*
Cóż cię sprowadza panie w nasze niskie progi???
*spojrzał na nowo przybyłego i zabrał sie za wcinanie sucharków, nie były one przesadnie smaczne ani wogóle smaczne ale co zrobić połelf wiedział ze Iscari nigdy nie była dobra kucharka
,ale nie mówił jej tego bo nie chciał zranić siostry...*
Przepyszne te sucharki siostra niema ma co!... musisz dać mi przeepis Wink

Johenn

Johenn wlazł do karczmy i odrzucił płaszcz na ramie.
Spojrzał po rodzeństwie.
- Mogę być sęd...
Zamilkł dostrzegając mistrza. Spojrzał w stronę drzwi. Za daleko by uciec. Westchnął. Pewno będzie kazanie o tym, że nic nie robimy tylko pijemy i powinniśmy się za coś wsiąść.

Iscario

*złodziejka popatrzyła pytająco. Podrapała się zadumana po głowie*
Przepis, kochanie...? Znalazłam je przy beczułkach, w zapasach rekwirowanych Gwardii, ale jak chcesz, spytam któregoś, czy nie zna przypadkiem...!
*widząc niepewne spojrzenie Johenna, rozpoznała zaczątki chęci ucieczki*
PAN JOHENN! Jak dobrze, że pan jest... im nas więcej, tym raźniej. *odezwała się głośno, z uśmiechem*

Nemeless Eren

Nie trzeba wytrzyma bez przepisu!
*uśmiechnął sie zakłopotany*
No ale nic my tu gadu gadu a czas nagli... Może w końcu ktoś nam poleje!*spojrzał na Iscari*
Johennowi tez nalej...
*kazań naszego Mistrza nie da się słuchać na sucho pomyślał*

Iscario

*Już chciała zaproponować, by i Mistrzowi nalać trunku, ale ugryzł się język w porę. Wyczuwała atmosferę, po co ją jeszcze bardziej rozogniać*
Jasne, jasne...
*Wzięła kufel od brata, i po prostu zanurzyła w beczułce. Zebrała z powierzchni trunek, i tak oto, pełen kufel postawiła przed bratem. Napełniwszy swój, ruszyła po kufel dla Johenna- poniekąd uprzejma w rekompensacji za wieszanie się mu na ramieniu i uparte prośby. Niebawem i jemu podała trunku*

Nemeless Eren

*Nemeless podziękował siostrze uśmiechem, wziął
kufel i wstał*
Wznieśmy toast, tylko za co????
*pomyślał*
Już wiem za klan!!! i za naszego mistrza, niech nam żyje po wsze czasy, Amen.
*odpowiedzieli chórem,złodziej wiedział ze Arvangen zna sie na takich sztuczka ale chciał go trochę udobruchać*

Iscario

* Wychyliła pewnie pierwszy kufel, po czym odetchnęła głęboko. W końcu a taki toast warto wypić do dna...*

Johenn

Chwycił kufel i wychylił do dna. Też wolał nie słuchać na trzeźwo wykładu. I rozparł się na ławie czując jak trunek ogrzewa mu ciało. Co jak co, ale Iscario wzięła naprawdę dobrą rzecz, a nie jakieś siki rozcięczonę wodą.